piątek, 14 września 2012

Co komu wolno wrzucić na YouTube. Duża firma grozi internaucie sądem


Firma znanego wrocławskiego biznesmena nęka internautę, by usunął z YouTube nakręconą przez siebie wideorelację z wypadku samochodowego. Powód? Na lamborghini, którego kraksa spowodowała ogromny korek, było logo tej firmy. Zaniepokojony internauta nie wie, co robić. - Czy to normalne? Przecież to był wypadek w miejscu publicznym


Krzysztof sfilmował uszkodzony samochód, akcję straży pożarnej, pokazał, jak wypadek wpłynął na ruch uliczny - w okolicy powstał ogromny korek. - To zwyczajna relacja. Ludzi to interesuje, szukają takich informacji, chcą wiedzieć, dlaczego stali w korku - tłumaczy. Dwa dni później Krzysztof dostał zaskakującego e-maila. Przedstawiciel LC Corp, firmy należącej do Leszka Czarneckiego, zażądał natychmiastowego usunięcia wideo z internetu. Powód? Na karoserii rozbitego samochodu, który sfilmował Krzysztof, widnieje logo firmy. - Zupełnie nie spodziewałem się czegoś takiego - mówi nasz czytelnik, które przeczytał jeszcze w e-mailu dość zagadkowe zdanie: "Auto podczas wypadku nie było przez nas wynajmowane".

Nie używałem niczyjego znaku towarowego, po prostu nakręciłem uliczny wypadek

Najwyraźniej spółka Czarneckiego uznała, że film zagraża jej wizerunkowi. "Witam, nasz dział prawny zajmie się tą sprawą. Występujemy o udostępnienie Pani/Pana danych do serwisu YouTube i będziemy dochodzić swoich praw na drodze sądowej" - czytam w wiadomości, jaką Krzysztof otrzymał od jednego z pracowników spółki za pośrednictwem YouTube. Firma zarzuca naszemu czytelnikowi użycie znaku towarowego firmy bez jej zgody i grozi konsekwencjami prawnymi.

- Czy to normalne? - zastanawia się Krzysztof. - Czy ja naprawdę nie mam prawa wrzucić na YouTube filmu, który dokumentuje wypadek w miejscu publicznym? Przecież to właśnie robią dziennikarze.

Prawnik: "To absurd. Przecież firma dobrowolnie wystawiła logo na widok publiczny"

O opinię w tej sprawie poprosiłem prawnika zajmującego się prawem prasowym. - To taki absurd, że aż nie wiem, jak to skomentować - mówi Tomasz Ejtminowicz, prawnik i wspólnik Meritum Kancelaria Radców Prawnych. - Roszczenia firmy są całkowicie nieuzasadnione. Skoro oznaczyli swój samochód i to tak wyraźnymi emblematami, to sami dobrowolnie zgodzili się na wystawienie logo firmy na widok publiczny. Poruszanie się w przestrzeni publicznej jest przecież jawne. Nie ma żadnych przepisów, które pozwalałyby cenzurować tego typu zdarzenie - dodaje.

Zdaniem Ejtminowicza komunikat, jaki firma wysłała do internauty, może nawet nosić znamiona zastraszania i szantażu. - Powoływanie się przez LC Corp na prawa do znaku towarowego nie ma tu nic do rzeczy - podkreśla prawnik.

Firma LCC "nie jest zainteresowana rozmową"

Skontaktowałem się w tej sprawie z firmą LC Corp S.A. Po szczegółowym wyjaśnieniu, w jakiej kwestii dzwonię, usłyszałem, że pan Wojciech Adasik - osoba odpowiedzialna w tej firmie za kontakt z mediami - "nie jest zainteresowany rozmową na ten temat".

Na razie Krzysztof nie usunął filmu z YouTube. O sprawie w internecie robi się coraz głośniej. W chwili, gdy pisałem ten artykuł, wideo ze zniszczonym lamborghini obejrzało już ponad 156 tysięcy osób. - Tu nie chodzi tylko o mnie - mówi Krzysztof. - Czy każdy internauta publikujący takie filmy w internecie powinien spodziewać się takich gróźb? Przecież żyjemy w demokracji, mamy wolność słowa - dodaje.
Materiał pochodzi z: Alert24.pl

niedziela, 12 sierpnia 2012

GRANICE ZAKAZU FOTOGRAFOWANIA


Dzisiejszego dnia (tj. sobota 4 sierpnia 2012 r.) przytrafił mi się ciekawy przypadek. Otóż kiedy byłem w markecie na zakupach (dokładnie w Dąbrowie Górniczej w CH Pogoria), postanowiłem sfotografować telefonem komórkowym fontannę znajdującą się przed tym marketem. Miejscowi mieszkańcy na pewno znają to miejsce, pozamiejscowi niech sobie „wyguglują" fotografie tego miejsca bo jest ich mnóstwo w internecie. Nagle, znikąd zjawił się ochroniarz i zabronił mi fotografować tą fontannę, tłumacząc to zakazem fotografowania, jaki nałożyła dyrekcja marketu.
Zajście to miało spokojny przebieg i w żaden sposób ochroniarz nie naruszył mojej godności osobistej czy też nietykalności. Chciałem wdać się z nim w jakąś dyskusję, ale poza krótką odpowiedzią, że zabroniła tego dyrekcja i wymianie kilku zdań, zakończyliśmy rozmowę. Dodałem, że jeśli byłbym dziennikarzem, to nadal nie powinienem fotografować ?. Otrzymałem odpowiedź, że powinienem na fotografowanie otrzymać stosowną zgodę dyrekcji. Ja odpowiedziałem, że jedynie fotografuję dla własnej przyjemności, bez chęci dalszego rozpowszechniania tych fotografii. Przyznam szczerze, że spodziewałem się bardziej szczegółowej odpowiedzi czyli przytoczenia jakiejś bliższej podstawy prawnej, na mocy której można zabronić fotografowania. Nie otrzymałem takowej odpowiedzi, ale też i z ust pracownika ochrony nie spodziewałem się że „sypnie paragrafami". Tan problem dręczył mnie cały wieczór, bo obiekty publiczne (z wyjątkami o czym niżej) jak i budowle można fotografować a także grupy osób. Zgoda jest wymagana, jeśli chcemy upublicznić wizerunek jednej lub kilku osób, których twarze są rozpoznawalne na fotografii. I to zwłaszcza osób prywatnych lub ujęcia dotyczące ich życia prywatnego. Nie dotyczy to zaś osób pełniących funkcje publiczne, a tym bardziej jeśli fotografia jest wykonana w trakcie pełnienia przez tą osobę tejże właśnie funkcji publicznej. Ale żeby zabraniać fotografowania obiektów architektury, to już mi się w głowie nie mieści. Zacząłem się zastanawiać, czy istnieje podstawa prawna do takiego zakazu. Pogrzebałem trochę po forach fotograficznych i tam znalazłem różne odpowiedzi. Oczywiście zgadzam się z zakazem fotografowania obiektów o charakterze militarnym, strategicznym itd. Ale nie zgadzam się z tym, żeby nie można fotografować fontanny, w tle której stoi market. Tą sytuację należało by jeszcze rozróżnić na fotografowanie w środku marketu, jak i na zewnątrz. Ja fotografowałem na zewnątrz. Wchodząc do marketu, przez te śmieszne i zacinające się drzwi obrotowe, na bocznych drzwiach uchylnych zauważyłem kilka naklejek z zakazami. Były to zakaz wprowadzania psów (przekreślona ikona psa), zakaz palenia (przekreślony papieros) itd, natomiast nie zauważyłem zakazu fotografowania czyli przekreślonego aparatu. Na forum trafiłem post, że dyrekcje marketów mogą zabraniać fotografowania w regulaminie. Hmm, jakim regulaminie ?. A kto i na mocy jakiego prawa może narzucić mi treść takiego regulaminu. Ja nie jestem wcale użytkownikiem obiektu użyteczności publicznej jakim jest szpital, uczelnia itd, wiec nie muszę w ogóle wyrażać zgody na treść regulaminu. Kiedy przychodzę do marketu, to co najwyżej chcę zawrzeć prostą umowę cywilnoprawną kupna – sprzedaży. Żeby narzucić mi regulamin, to sprzedawca musiałby zawrzeć ze mną taką umowę cywilnoprawną w formie pisemnej i odesłać w niej do regulaminu. Tak się dzieje na co dzień przy udzielaniu kredytów, lokatach czy ubezpieczeniach i wielu innych. Ale nie kiedy przychodzę do marketu po codzienne zakupy. Wiec pomysł uzasadniania regulaminem odpadł. Inna furtka, jaką znalazłem w internecie to były przepisy Kodeksu Cywilnego o własności, przede wszystkim art. 140 KC, jako podstawy zakazu fotografowania. Ale moje zachowanie w żaden sposób nie ograniczało, ani nie umożliwiało korzystania z własności. Żadne z uprawnień do korzystania z własności nie zostało naruszone. Zresztą to nie miejsce na głębokie wywody cywilistyczne odnoszące się do „prawa" do sfotografowania obiektu budowlanego. Znalazłem też nawiązania do prawa autorskiego/patentowego czy też prawa prasowego. Ale te drogi też nie dają żadnych rozwiązań. Nie jestem dziennikarzem i nie występuję z prośbą o wywiad prasowy – ja tylko chce pstryknąć kilka fotek. Nie fotografuje też cudzego wynalazku, aby później tą tajemnicę upublicznić. Żadne z możliwych argumentów nie stanowią podstawy do takiego zakazu. Nawet nie chce myśleć, co mogło by się dziać, gdybym wewnątrz zrobił ponętną fotografię radio budzika marki Watson lub mini wieży LG. Najpierw ktoś wystawia daną rzecz do publicznego oglądu, z ofertą sprzedaży. A nie pozwalał by fotografować tych przedmiotów ?. Na zakończenie dodam, że nie ma już zakazu fotografowania w muzeach i tego rodzaju podobnych instytucjach. Jak i nie ma obowiązku wnoszenia opłat za możliwość fotografowania. Natomiast nadal jednak potrzeba być powściągliwym w użyciu lampy błyskowej, i pytać o zgodę na jej użycie, bo ta z racji transmitowania dużej ilości światła, niszczy obrazy i inne zbiory muzealne.


P.S. Udało mi się znaleźć regulamin tego obiektu. Nie ma w nim zakazu fotografowania .... http://www.dpldg.republika.pl/regulamin-ch-pogoria.jpg

P.S. Nawet jeśli właściciel wywiesi tabliczkę z zakazem fotografowania, klient ma prawo skorzystać z telefonu i zeskanować kody kreskowe po to, by znaleźć w sieci najlepszą ofertę http://serwisy.gazetaprawna.pl/poradnik-konsumenta/artykuly/646541,w_sklepie_mozna_robic_zdjecia_aby_porownac_ceny_produktow.html

Adwokat dr Mariusz Poślednik

piątek, 20 kwietnia 2012

Twórcy wystawią YouTube'owi potężny rachunek?


Niemiecki sąd orzekł, że YouTube ponosi odpowiedzialność za materiały, które użytkownicy umieszczają w serwisie. To może zaś oznaczać, że serwis zostanie zmuszony do płacenia właścicielom praw autorskich, które zostały naruszone przez znajdujące się tam treści. Sąd nakazał też, by YouTube zainstalował dodatkowe filtry, mające chronić przed naruszaniem praw autorskich.
Wyrok sądu to wynik pozwu, jaki przeciwko serwisowi wytoczyła GEMA, organizacja reprezentująca ponad 60 000 niemieckich twórców, która w ich imieniu zbiera tantiemy. Pozew dotyczył 12 klipów wideo, które trafiły na YouTube’a, a których autorzy nie otrzymali z tego tytułu zapłaty.
YouTube prawdopodobnie odwoła się od decyzji sądu.
Materiał pochodzi z http://kopalniawiedzy.pl

wtorek, 24 stycznia 2012

Z kim rząd konsultował ACTA? Z reprezentantami twórców

W odpowiedzi na zarzuty, że polski rząd nie przeprowadził społecznych konsultacji w sprawie ACTA Ministerstwo Kultury ujawniło, do jakich organizacji przesłało projekt dokumentu. Okazuje się, że większość z nich reprezentuje twórców.

Od kilku dni internauci i przedstawiciele organizacji pozarządowych zarzucają rządowi, że nie przeprowadził społecznych konsultacji. Wczoraj minister kultury Bogdan Zdrojewski odniósł się do zarzutów, mówiąc, że „rząd podjął decyzję nie tylko o ujawnieniu tego dokumentu, ale przesłaniu go podmiotom do konsultacji społecznych dotyczących całości spraw wynikających z tych przepisów”. Dokument miał przesłać 30 organizacjom 11 maja 2010 roku.
- Jeżeli wysłanie informacji do kilku zaprzyjaźnionych organizacji jest zdaniem ministra Zdrojewskiego konsultacjami społecznymi, to najwyraźniej mamy trochę inne zdanie temat tego, co to są konsultacje społeczne – ripostował Jarosław Lipszyc z Fundacji Nowoczesna Polska. Według niego, konsultacja społeczna, „to nie jest proces, w wyniku którego od instytucji uzyskuje się potwierdzenie własnych poglądów”. – Konsultacja społeczna, to publikacja dokumentu i poddanie go osądowi wszystkich potencjalnie zainteresowanych instytucji i osób, po to, by wysłuchać ich zdania i opinii, a następnie wyciągnąć z tych opinii wnioski. Tego procesu nie było – dodaje.
Dziś po południu rzecznik ministra kultury Maciej Babczyński przysłał PAP dokument z 11 maja 2010 roku, w którym Bogdan Zdrojewski zwraca się z prośbą do 27 organizacji i instytucji o uwagi i komentarze ws. ACTA.
Lista organizacji poproszonych o komentarz
W piśmie przewodnim minister pisze, że „do tej pory negocjacje miały charakter niejawny”, ale w wyniku ustaleń dokonanych podczas ostatniej rundy negocjacyjnej (Wellington, 12-16 kwietnia br.), 21 kwietnia 2010 r. na stronie internetowej Komisji Europejskiej został opublikowany aktualny tekst negocjowanego porozumienia.
Rzecznik wymienił instytucje, do których skierowano prośbę o uwagi ws. ACTA: 1. BusinessSoftware Alliance, Sołtysiński, Kawecki & Szlęzak; 2. Federacja Stowarzyszeń Naukowo Technicznych NOT; 3. Fundacja Ochrony Twórczości Audiowizualnej; 4. Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych; 5. Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji; 6. Polska Izba Komunikacji Elektronicznej; 7. Polskie Stowarzyszenie Wytwórców Produktów Markowych ProMarka; 8. Stowarzyszenie Aktorów Filmowych i Telewizyjnych SAFT; 9. Stowarzyszenie Architektów Polskich; 10.Stowarzyszenie Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych SAWP; 11. Stowarzyszenie Autorów i Wydawców „Polska Książka”; 12. Stowarzyszenie Autorów ZAiKS; 13. Stowarzyszenie Dystrybutorów Programów Telewizyjnych „SYGNAŁ”; 14. Stowarzyszenie Filmowców Polskich; 15. Stowarzyszenie Ochrony Własności Przemysłowej; 16. Stowarzyszenie Polski Rynek Oprogramowania PRO; 17. Stowarzyszenie Twórców Ludowych; 18. Stowarzyszenie Wydawców REPROPOL; 19. Stowarzyszenie Zbiorowego Zarządzania Prawami Autorskimi Twórców Dzieł Naukowych i Technicznych KOPIPOL; 20. Telewizja POLSAT S.A.; 21. Telewizja Polska S.A.; 22. TVN S.A.; 23. Związek Artystów Scen Polskich ZASP; 24. Związek Artystów Wykonawców STOART; 25. Związek Polskich Artystów Fotografików; 26. Związek Polskich Artystów Plastyków; 27. Związek Producentów Audio Video ZPAV
„Nie nazywajmy tego konsultacjami społecznymi”
Listę skomentował na swoim blogu dziennikarz „Gazety Wyborczej” Tomasz Grynkiewicz. – To jest lista, o której resort pisze: „konsultacje społeczne”. Szanowny Panie Ministrze, pracuję w korporacji, której nieobojętne są prawa autorskie i ich przestrzeganie. Ja sam nie identyfikuję się z wieloma formami protestu oraz twierdzeniami wygłaszanymi przez przeciwników ACTA. Ale bądźmy uczciwi. Nie nazywajmy konsultacji z beneficjentami harmonizacji i ujednolicania przepisów o prawie własności intelektualnej, konsultacjami społecznymi – napisał.

sobota, 26 listopada 2011

Nie wolno odcinać od internetu

Trybunał Sprawiedliwości UE wydał przełomowy wyrok potwierdzający, że nie można zobowiązywać dostawców Internetu do monitorowania i filtrowania przesyłanych treści. Do nakładania takich obowiązków dążą m.in. niektóre organizacje chroniące prawa autorskie. Zagrażają w ten sposób bardzo ważnej zasadzie funkcjonowania Internetu - zasadzie neutralności. Wyrok oznacza, że konieczne będzie opracowanie takiej metody ochrony tych praw, która zachowa neutralność sieci http://curia.europa.eu/jurisp/cgi-bin/form.pl?lang=PL&Submit=rechercher&numaff=C-70%2F10

środa, 23 listopada 2011

Jak cytować, żeby nie być posądzonym o plagiat?

Prawo autorskie przewiduje różne formy korzystania z cudzej wiedzy. Zacząć należy od tego, że przy dzisiejszym dostępie do informacji praktycznie nie ma utworu, który nie odwołałby się do innego, i trudno jest stworzyć publikację, która z czegoś nie czerpie, zwłaszcza z tzw. wiedzy powszechnej, którą niewątpliwie zawiera krótka, napisana przystępnym językiem informacja o leczeniu i zapobieganiu chorobom.

Ze względu na charakter nawiązania do cudzego utworu wyróżnimy:

  1. utwory samoistne – autor czerpie tutaj z dotychczasowego dorobku naukowego czy artystycznego, ale nie nawiązuje wprost do żadnego konkretnego dzieła;
  2. utwory niesamoistne – takie, w których autor wprost czerpie (nawiązuje) do cudzego utworu. Takie nawiązanie może przybrać następujące formy:
    1. opracowanie cudzego utworu – wówczas mówimy o tzw. utworze zależnym,
    2. zapożyczenie – wówczas mówimy o utworze z zapożyczeniami,
    3. inspiracja  wówczas mówimy wówczas o utworze inspirowanym,
    4. cytat.


Interesuje Cię ten temat i chcesz wiedzieć więcej? kliknij tutaj >>
Jest to bardzo ważne, bo od tego zależy dopuszczalność i zasady przytaczania cudzych utworów.

Ad a.
Opracowanie (utwór zależny) – jest to utwór, który powstał na bazie utworu pierwotnego, np. tłumaczenieprzeróbka, adaptacja, streszczenie.

Rozporządzenie i korzystanie z opracowania zależy od zezwolenia twórcy utworu pierwotnego, chyba że prawa majątkowe do utworu pierwotnego wygasły (np. tłumaczenie bardzo starej książki).

W Pana opisach chorób raczej nie można dopatrzyć się cech opracowania, nie korzysta Pan bowiem przy opisie choroby z jednego źródła, tylko z kilku, ponadto przywołana literatura jest inna przy każdej z chorób. Gdyby wziął Pan np. jeden podręcznik medycyny i napisał krótkie streszczenie poświęcone każdej z chorób na podstawie informacji zawartych w takim podręczniku, to byłoby to opracowanie (w istocie streszczenie).

Ad b.
Utwór inspirowany – nie jest uważany za opracowanie utwór, który powstał w wyniku inspiracji cudzym utworem (art. 2 § 4 pr. aut.), czy też – jak to mówiły przepisy poprzednio obowiązującej ustawy o prawie autorskim (art. 3 § 4) – utwór mający cechy samodzielnej twórczości, chociaż podnietę (pobudkę) do niego dał cudzy utwór.

Do wykorzystywania utworu inspirowanego nie jest konieczna zgoda uprawnionego do utworu pierwotnego (inspirującego), gdyż sama inspiracja nie narusza jego autorskich praw majątkowych. W Pana artykułach również trudno się dopatrzyć cech utworu inspirowanego, ponieważ trudno powiedzieć, czym miałby się Pan „zainspirować”. O takim utworze można by mówić wtedy, gdyby napisał Pan np. artykuł poświęcony nowym technikom leczenia raka pod wpływem wykładu wygłoszonego na konferencji lub gdyby np. zamieścił Pan artykuł polemizujący z artykułem jakiegoś naukowca.

Ad c.
Utwór z zapożyczeniami – są to sytuacje, kiedy np. umieszcza się w swoim utworze tabele z danymi statystycznymi z cudzej książki, choćby w celu poparcia jakiegoś twierdzenia. Nie jest to wówczas cytat, bo cytować można urywek, a nie znaczny fragment, nie jest to również inspiracja (bo tabele zostały przeniesione bez żadnych zmian, poza tym tabele nikogo nie inspirują).

Z utworem z zapożyczeniami mielibyśmy do czynienia, gdyby do opisu każdej z chorób dodawał Pan np. tabelę z danymi statystycznymi dotyczącymi, załóżmy, ryzyka zachorowania na opisywaną chorobę, przy czym za każdym razem z tego samego źródła, ewentualnie np. z dwóch. Jeśli jednak podając ryzyko zachorowania na zawał serca, umieszcza Pan w opisie tabelę z monografii poświęconej zawałom serca; pisząc np. o astmie, umieszcza Pan tabelę z innej monografii poświęconej astmie, a pisząc o nadciśnieniu – tabelkę z książki poświęconej nadciśnieniu, to nie jest to utwór z zapożyczeniami (choć oczywiście muszą być zachowane warunki cytatu – zob. niżej).

Przyjmuje się, że w przypadku utworu z zapożyczeniami mamy do czynienia z rozpowszechnianiem części cudzego utworu (np. owych tabel) i wymaga to zgody właściciela praw autorskich.

Ad d.
Cytat (art. 29, 34 i 35 prawa autorskiego) – to najważniejsze dla nas zagadnienie. Cytat jest to DOSŁOWNE przytoczenie w dziele własnym w całości lub w części utworu, wraz z wymienieniem imienia i nazwiska twórcy oraz źródła.

Myślę, że przede wszystkim z tą sytuacją mamy do czynienia w Pana wypadku. Jak więc prawidłowo cytować cudze utwory?

Na początek: co nie jest cytatem?
  1. Nie jest nim sytuacja, gdy ktoś przytacza fragment cudzego utworu, ale nie podaje źródła i twórcy, tak że odbiorca nie jest w stanie zorientować się, że w istocie ma do czynienia z cudzą twórczością – wówczas mówimy o plagiacie, który jest oczywiście naruszeniem praw autorskich. Z taką sytuacją mielibyśmy do czynienia, gdyby użył Pan w swoim artykule fragmentu cudzej książki i nie podał źródła i twórcy (w jaki sposób powinno się podać źródło i twórcę – odpowiedź niżej).
  2. Cytatem nie jest też sytuacja, gdy ktoś przytoczył znaczny fragment czyjegoś utworu, ale dopełnił wymogu podania jego autora. Działanie takie nie jest plagiatem, ale stanowi przekroczenie granic dopuszczalnego cytowania – najczęściej zdarza się to w utworze z zapożyczeniami (wymagają one zgody właściciela praw autorskich – jak w podanym przykładzie z tabelami).

Jakie są warunki prawidłowego cytowania?
  1. Należy wymienić imię i nazwisko twórcy oraz źródło (art. 34 pr. aut.). Ustawa nie wskazuje, w jaki sposób powinno to nastąpić – mówi jedynie, że powinno uwzględniać się istniejące możliwości. W przypadku utworów literackich (np. artykułów) konieczne trzeba więc podać: 
    1. nazwisko autora,
    2. pierwszą literę jego imienia (ustawa mówi wyraźnie, że należy wymienić twórcę „z imienia”, co oznacza, że w zasadzie należałoby podać pełne imię, jednak powszechna i przeważnie akceptowana jest praktyka podania jedynie pierwszej litery),
    3. tytuł cytowanego utworu,
    4. strony,
    5. rok wydania,
    6. wydawnictwo,
    7. a jeśli przytaczamy fragment encyklopedii lub słownika – również wydawcę,
    8. jeśli zaś artykuł z czasopisma – to nazwę gazety i autora.

    Ww. informacje należy podać w formie przypisu. Natomiast – odpowiadając na Pana pytanie – powołanie autora i źródła jedynie w spisie literatury (bibliografii) nie spełnia wymogów z art. 34 (orzeczenie SN z 29.12.1971 r., OSN 1972, Nr 7-8, poz. 133, z glosą A. Wiśniewskiego, NP. 1973, nr 5, s. 781).

    Oczywiście należy rozróżnić tutaj dwie kwestie:
    • Jeśli cytuje Pan cudzy utwór, tj. przytacza go DOSŁOWNIE, to musi Pan wstawić przypis, a nie zamieścić tylko dane w bibliografii. Jest to logiczne, przecież czytelnik, czytając samą bibliografię, nie wie, który fragment artykułu jest cytatem.
    • Jeśli zaś tylko korzysta Pan z cudzych opracowań w celu zdobycia informacji, a następnie sam Pan na ich podstawie formułuje pewne tezy, opisuje symptomy chorób własnym słowami, wówczas nie jest konieczny przypis – wystarczy przytoczyć książki, z których Pan korzysta, na końcu w bibliografii.

  2. Cytat polega na DOSŁOWNYM (w formie niezmienionej) przytoczeniu cudzego dzieła, bez wprowadzania jakichkolwiek korekt. Jeśli zniekształca Pan fragment przytaczanego utworu (np. wycina pewne słowa), wówczas nie możemy mówić o cytacie, a w takim wypadku przytaczający może dopuścić się naruszenia autorskiego prawa osobistego w postaci nienaruszalności treści i formy utworu (art. 16 pkt 3 pr. aut.).
  3. Cytat jest możliwy jedynie w utworze stanowiącym samoistną całość – w dziele, które zawiera cytaty, musi występować element twórczości własnej (co raczej występuje w Pana wypadku).
  4. Określony zakres cytatu – wolno przytaczać urywki rozpowszechnionych utworów (np. tezy z książki) lub też w całości drobne utwory. Przekroczeniem granic dozwolonego użytku jest np. przepisanie kilku stron cudzej pracy w swoim artykule, nawet jeśli odwołanie zostało właściwie oznaczone.
  5. Cytowanie musi odbyć się w zakresie uzasadnionym wyjaśnieniem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości – cytat musi służyć poinformowaniu, uzasadnieniu swojego zdania, podaniu tez na jego poparcie, ułatwieniu ich zrozumienia (wyjaśnienie) czy zgrabnemu ujęciu jakiejś skomplikowanej myśli (nauczanie).
  6. Przytaczany utwór musi pozostawać w takiej proporcji do wkładu twórczości własnej,aby nie było wątpliwości co do tego, że powstało własne dzieło. Oznacza to, krótko mówiąc, że to Pan tworzy artykuł i zamieszcza w nim cytaty, odwołania, a nie same cytaty tworzą Pana artykuł.
  7. Cytowanie musi spełniać ogólne wymogi dozwolonego użytku, tj. nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy (art. 35).

Jeśli te warunki są spełnione, to cytowanie jest nieodpłatne, tj. twórcy nie przysługuje wynagrodzenie.

Na ten temat napisałem dwa artykuły. Jeśli chciałby Pan jeszcze dowiedzieć się o kwestiach teoretycznych, to podaję linki: Rozważania o cytowaniu utworów literackich (artykuł dotyczący cytatu) oraz Opracowanie cudzego utworu czy tylko inspiracja? (artykuł dotyczący form korzystania z cudzych dzieł).

Podsumowując: jak powinien Pan pisać, by nie naruszyć praw autorskich?

Po pierwsze, jeśli przytacza Pan cudzy utwór (np. fragment książki), musi Pan zamieścić przypis – z podaniem informacji, o których mowa wyżej. W takim wypadku samo umieszczenie cytowanego dzieła w bibliografii bez wskazania, w którym dokładnie miejscu jest cytowane, stanowi naruszenie praw autorskich (jest plagiatem).

Po drugie, powinien Pan – biorąc pod uwagę, że artykuły są krótkie – unikać przytaczania zbyt długich fragmentów książek, bo przedmiotem cytatu może być urywek cudzego utworu. Jeśli przekroczy Pan dopuszczalne granice (np. połowę Pana artykułu będzie stanowić fragment podręcznika medycznego), to powstanie (nawet jeśli powoła Pan ów fragment w przypisie)utwór z zapożyczeniami (czyli rozpowszechnianie części cudzego utworu) i wtedy będzie wymagana zgoda twórcy.

Po trzecie, jeśli jedynie korzysta Pan z cudzych utworów, ale nie przytacza ich dosłownie, to powinien Pan zrobić to tak, by Pana artykuły nie zostały uznane za opracowanie cudzego utworu. Jeśli tak się stanie, to będzie Pan musiał zapłacić wynagrodzenie właścicielom praw autorskich. Nie może więc Pan np. zamieszczać w każdym artykule streszczenia rozdziału podręcznika medycznego mówiącego o takiej a takiej chorobie bez zgody właściciela praw autorskich do tegoż podręcznika. Natomiast jeśli Pan korzysta z kilku źródeł, używa Pan własnych słów do opisu chorób, nie przepisując „słowo w słowo”, w dodatku korzysta Pan z odmiennej literatury dla różnych chorób – to wówczas po prostu tworzy Pan własne dzieło (utwór samoistny), w którym nie nawiązuje Pan wprost do cudzej twórczości. W takim wypadku warto byłoby mimo wszystko zamieścić bibliografię.

Materiał pochodzi z http://www.eporady24.pl

poniedziałek, 21 listopada 2011

Będzie łatwiej blokować treści w internecie

Nielegalne kopie książek, filmów i mp3 w sieci zostaną szybciej zablokowane. Właściciel lub administrator portalu będzie musiał zablokować nielegalną treść zamieszczoną przez użytkowników w jego serwisie, jeśli otrzyma w tej sprawie wiarygodną wiadomość.


Takie zasady przewiduje przyjęty już przez Komitet Rady Ministrów projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną.
Według projektu, zawiadomienie będzie mógł wysłać internauta, który zauważy, że zostały złamane przepisy, lub pełnomocnik osoby, której prawa autorskie zostały naruszone. Takie rozwiązanie zawiera projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną.
Przewiduje on, że wiarygodna wiadomość musi zawierać konkretne elementy. Są to m.in. imię, nazwisko i dane kontaktowe nadawcy, opis pirackiego pliku i miejsca, w którym on się znajduje. Jeśli zawiadomienie wyśle adwokat, powinien dołączyć kserokopię lub skan pełnomocnictwa udzielonego przez klienta.

Źródło: www.lex.pl